Forum

Musisz się zalogować jeżeli chcesz umieszczać wpisy i zakładać tematy.

Praca w kwiaciarni a rodzina - jak wygląda dzień kwiaciarki

Mało pisze ale wszystko czytam...
ja otworzyłam kwiaciarnie pół roku temu, Małż ciągle dokłada ale jest coraz lepiej. Ja mam to szczęście że kwiaciarnie mam w domu i dzieci mogą być ze mną. a też są małe 2 i 4 lata. no i nie place czynszu z tym bym nie wyrobiła. ja nie zdecydowałabym się otworzyć gdzies poza domem żeby dzieci kłaść tylko spać. bo te chwile nigdy nie wrócą... a kwiaciarnia to naprawde kupe roboty... ciężkiej roboty i trzeba to kochać... pozdrawiam

O to mamy coś wspólnego ze sobą, przeczytaj na forum "Rocznica pomysłu", opisałam jak u mnie się zaczęło i co jest naszym wspólnym mianownikiem.Pozdrawiam :smileyflower:

teraz to mam dzieci juz duze .. 13-16- 21 lat ale jakies kilka lat wstecz czasami zdazyło sie im od mnie powiedziec BABCIU!!!! lub PROSZE PANI.... O CZYM TO SWIADCZY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1 i mimo że włsny biznes mam u siebie to itak dom traktuje jak noclegownie ... nawet kuchnie przeniosła do sklepu :mrgreen: ostatnio jak obliczyłam to w tygodniu pracuje jakies 100 godzin 🙄 czy warto ??????????????????????????? zycie pokaze

Dzień Kwiaciarki..... hmm...
Ja nie mam giełdy w swoim mieście. Mam za to hurtowników, którzy do mnie przyjeżdżają z towarem i 2 hurtownie czynne od 7 do 15. Mój dzień wygląda tak:
Pobudka o 6 myje się, robię sobie kawę i szykuje obiad. W międzyczasie wstawiam pranie, potem o 7.15 budzę męża i córcie. Sama też ubieram się i maluje. O 8 wyjeżdżamy do przedszkola-zaprowadzam mała i idę do pracy. Otwieram kwiaciarnie. Na szczeście od roku stać mnie na pracownika na pół etatu, więc przez 5 dni w tygodniu - jak nie mam dużych zamówień, imienin itp, mogę wyjść z pracy przed 16 i odebrać córkę z przedszkola. Jak jest ruch to wracam z domy około 20-stej. I jakos leci. jak Moja pracownica przychodzi na rano toja wykorzystuję ten czas na"odgruzowanie" mieszkania i wyjazdy po hurtowniach po upominki, art. ogrodnicze, świece itp...i jakoś leci. Mam czynne 7 dni w tygodniu, bo mam kwiaciarnię w markecie i jestem zmuszona tak pracować. Co dwa tygodnie mam wolną niedzielę- sobotę - prawie nigdy.

doswiadczone kwiaciarki napisaly juz chyba o wszystkich aspektach tej pracy. ja dodam ze dotacja nie wystarczy!!!to fajna pomoc na start i tyle. trzeba miec zaplecze finansowe w razie czego. z dotacji musisz wydac wszystka kase od razu,nawet na rzeczy bez ktorych teoretycznie bys dala sobie rade.
na poczatku sie doklada. mezowie ,jak czytasz wyzej powinni sie na to przygotowac 🙂 najgorzej jest ciagnac na kreche a to w hurtowni jednej, drugiej, w zusie, zalegac z czynszem... wtedy wszystko sie kumuluje i wali...
chyba trzeba byc oszolomem kochajacym taka prace bo ona stawia zycie na glowie, przynajmniej na poczatku, czyli pierwsze pare lat 🙂 zycie rodzinne hm... o towarzyskim juz nie mowie... jak inni swietuja my pracujemy najciezej... w domu balagan masakryczny!a rodzina, znajomi czepiaja sie ciagle ze jestes pracoholikiem, ze zycie ci ucieka... ja mam szczescie ze maz tez jest pracoholikiem w swoim fachu, przynajmniej on sie nie czepia 🙂 ostatnio uslyszalam ze brak mi spotanicznosci, bo nie zamkne ot tak kwiaciarni i nie pojade kogos tam odwiedzic w niedziele. znajomi wieczorem dzwonia zeby wpasc na lampke winka, czy piwko a ja odmawiam... nie wiem, nie ma sie czesto sily, nawet czasem ochoty, bo taka jakas wolna chwila jest tak cenna ze sie chce zostac wreszcie w swoim domku, pomieszkac.
eh, napisalam o minusach,ale nikt z rodziny, znajomych nie zrozumie jak powiesz ze jestes strasznie szczesliwa bo kochasz to co robisz!!! ja sie klade spac to zasypiam myslac "jaka jestem szczesliwa, jutro do pracy, fajnie". malo kto tak ma.

JA jak WIERCIPIĘTKA mam kwiaciarnię przy domu 🙄 czyli mieszkam w pracy ❗ i pracuje w domu 😛 ma to swoje PLUSY rodzina integruje się przy większych ŚWIĘTACH :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: dzieciaki od małego musiały ❗ ❗ ❗ ❗ pomagać, JĘCZAŁY :angry: :angry: ale patrząc z perspektywy lat 🙄 🙄 na dobre to nam wszystkim wyszło GADAMY 😀 😀 ze sobą ,bo spróbujcie 2 dni wiązać kwiatki w jednym pomieszczeniu dez słowa :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: po prostu się NIE DA .Dobrze jest zagonić RODZINĘ do pomocy od czasu do czasu ,bardziejdoceniają naszą pracę jak ich PLECKI pobolą 😆 😆 😆 a i w domu bardziej się garną do pomocy jak mama wraca zmęczona :mrgreen: :smileyflower: :smileyflower: :smileyflower: DZIECI WARTO brać ze sobą do pracy dać im coś łatwego np.niech wiążą jedynki ONE TO uwielbiają,już 5latki to potrafią 😆 zresztą miałaś psychologię ❗ ❗ ❗ nic tak nie scala rodziny jak wspólna praca. DASZ radę :bravo: :bravo: :bravo: pozdrawiam .

oj tak mój najmłodszy synek (2 latka) od jakiegoś tygodnia co rano płacze i mówi "mamusia nie idz do pracy z Bartusiem byc"
jest ciężko tym bardziej że obroty troche spadły a ludzie tylko gadają " no śliczne ale wie pani kryzys" to wogóle już człowiekowi się nie chce.ale ja jestem dobrej myśli działam dopiero 14 mies niestac mnie na pracownika i mąż często musi mi dokładać ale trzymam się myśli że te pierwsze dwa lata są ciężkie i mam nadzieje że za rok ędzie już lepiej :partydance:
ale życzę powodzenia :smileyflower:

JAtez tak mam :smileyflower:

Siedziałam w kwiaciarstwie grubo ponad 12 lat -światek.piątek,niedziela,giełda i popołudnia,a czasem i noce-aż przyszła pora za to wszystko zapłacić... Od sierpnia choruję,myślałam,że to potrwa miesiąc,może dwa,ale okazało się,że niestety,dużo dłużej.Od października zwinęłam interes,bo nie stać mnie było na trzymanie lokalu w nieskończoność.Pomimo mojej sytuacji chorobowej rodzina się cieszy,ze jestem w końcu w domu (najgorsze mam poza sobą),a ja nie mogę sobie w tym domu znaleźć miejsca.Tak bardzo mi brakuje wszystkiego właściwie co jest związane z naszym zawodem, nie mogę się z tym pogodzić ,że to już koniec...usiadłam 7 marca i pomyślałam-czemu się głupia martwisz? Inne już od połowy nocy latają po giełdzie robiąc ryzykowne zakupy ,często za pożyczone pieniądze,potem harują cały dzień ,drżąc,żeby sprzedać i żeby jak najmniej towaru zostało i żeby wystarczyło na zwrot długów....A ja -książka,TV,kocyk-błogie lenistwo i czyste dłonie-ale tak bardzo mi tego brakuje,tej adrenaliny,kontaktu z klientami ...nawet ci wszyscy upierdliwcy teraz budzą we mnie tęsknotę...Czy to normalne?

Oj magdalenka 😀 normalne jak najbardziej 😀 ,życzę ci dużo zdrówka :friends: odpoczywaj jak masz szansę 😉 i czytaj nas dla relaksu 😉 :buziak:

facebook